07-18-2015, 10:02 AM
Obudziłem się rano i dostałem weny o to co powstało:
A przede mną, rozciąga się kanion
Widzę morze traw wyrastającą ze stepu
I błękitne niebo na którym chmury, płyną jak statki po nieruchomej wodzie
Słyszę nawoływanie jakiegoś ptaka
Czuję, jak lekki wiaterek, pieści mą twarz
Czekam pośród tego wszystkiego na to, co ma się stać
Niepewny następnych chwil skubię trawę i tworzę z niej obraz miasta
Mojego miasta, który nie jest doskonałe, ale trwa, pośród czasu i przestrzeni
Czy do niego wrócę? Nie wiem
A przede mną, rozciąga się kanion
Widzę morze traw wyrastającą ze stepu
I błękitne niebo na którym chmury, płyną jak statki po nieruchomej wodzie
Słyszę nawoływanie jakiegoś ptaka
Czuję, jak lekki wiaterek, pieści mą twarz
Czekam pośród tego wszystkiego na to, co ma się stać
Niepewny następnych chwil skubię trawę i tworzę z niej obraz miasta
Mojego miasta, który nie jest doskonałe, ale trwa, pośród czasu i przestrzeni
Czy do niego wrócę? Nie wiem